
Wróciliśmy.
Ostatnio w Cefalu na Sycylii byliśmy w trakcie naszej podróży poślubnej w 2013 r. i zeszło nam się 8 lat żeby wrócić. Mieliśmy już nawet wykupioną wycieczkę w zeszłym roku, ale 2020 był jaki był i zostaliśmy w domu.
Miasteczko tak naprawdę się nie zmieniło. Powstaje parę nowych hoteli, ale restauracje są wciąż w tym samym miejscu, market również. Ale zacznijmy od początku.
Wyjechaliśmy z biurem podróży – ponieważ to była nasza pierwsza zagraniczna podróż w czasach Covidu czuliśmy się tak nieco bezpieczniej i wygodniej, bo z dzieckiem na pokładzie, po przerwie itd. itp. Przed wylotem musieliśmy zrobić testy – załatwione przez biuro, serdecznie polecamy Diagnostykę na Olbrachta w Warszawie – super podejście do dzieci, Nastka nie chciała wychodzić z laboratorium. Oczywiście Etna postanowiła się uaktywnić w ostatnim czasie, co wiązało się z 2 godzinnym opóźnieniem lotu, ale i tak możemy uznać że mieliśmy szczęście – przynajmniej nie przekierowali nas do Palermo. Lądowanie w Katanii bez problemów, zero formalności na lotnisku (musieliśmy tylko pokazać paszporty covidowe oraz karty lokacyjne na lotnisku w Warszawie), dwie godziny podróży autokarem i jesteśmy.
Gdzie spaliśmy
Poprzednim razem mieszkaliśmy w hotelu Santa Lucia Sabbie D’oro. Hotel możemy jak najbardziej polecić, w szczególności obiadokolacje – często były na nich różne animacje, uczty sycylijskie etc, a jedzenie wyśmienite. Jedyną jego wadą jest fakt, że żeby zejść do plaży trzeba zejść po dość stromych schodach, bądź pójść dookoła, co zajmuje kilkanaście minut. Co więcej, do historycznego centrum miasta jest kilkanaście minut szybkim spacerem, więc z Nastką, która delikatnie rzecz ujmując nie jest pozytywnie nastawiona do chodzenia mogłoby być ciężko. Jeśli nie zdecydujecie się na ten hotel, to i tak zachęcamy żeby wybrać się tam na spacer – przy hotelu jest bistro z dużym wyborem przekąsek i wspaniałymi lodami. Asia poleca arancini, czyli sycylijskie kuleczki ryżowe w panierce z różnymi nadzieniami, np. z mozarellą i szynką czy z ricottą i szpinakiem
Z powodu odległości i schodów – Asia ma lęk wysokości, co prawdopodobnie będzie powtarzającym się motywem w naszych wpisach 😉 – tym razem wybraliśmy hotel Cefalu Sea Palace, położony przy samej promenadzie, w odległości mniej więcej 5 minut spacerem od wejścia na starówkę. Stare miasto jest bardzo istotne jeśli chodzi o Cefalu, bo to tu znajdziecie niemal wszystkie restauracje w mieście. W samym hotelu było mało ludzi, zwłaszcza w pierwszym tygodniu – było to zaraz po otwarciu hotelu po lockdownie, a jeszcze przed sezonem (13-20 czerwca). Wzięliśmy nieco większy pokój od standardowego, z balkonem z widokiem na morze – dobrze wyposażony, czysty, wielkościowo jak najbardziej ok do życia. Basen w porządku, woda za to znacznie zimniejsza niż w morzu. Wychodzimy z założenia że basen jest wszędzie a morze tylko nad morzem, także i tak nie spędzaliśmy tam za wiele czasu 😉 . Plaża hotelowa jest praktycznie po drugiej stronie ulicy, leżaki i parasole darmowe dla gości hotelu. Obsługa hotelowa pomocna i bardzo serdeczna – odpowiadali na wszystkie pytania, zawsze była jakaś osoba mówiąca porządnie po angielsku.
Mieliśmy opcję ze śniadaniami – od samego początku planowaliśmy korzystać z restauracji w mieście. Śniadania były w porządku, ale bez szału – dominowały rzeczy słodkie, różnego rodzaju rogaliki i ciasteczka. Jeśli szukalibyście na śniadaniach ekstazy smakowej to nic z tego, ale nie chodziliśmy głodni. Raz skorzystaliśmy z opcji obiadokolacji, która odbywała się na dachu siostrzanego hotelu Victoria Palace. Bardzo ładny widok, i generalnie przyjemne miejsce na kolację z dobrym jedzeniem, z tymże dla nas dań było nieco za wiele (przystawka, pierwsze i drugie danie i deser). Koszt takiej kolacji dla dwóch osób i dziecka wyniósł 70 euro, co jak na ceny w miasteczku było kosztem w miarę przeciętnym.
Miasto i jedzenie
Cefalu jest niezwykłym, klimatycznym miejscem. Mimo bycia miasteczkiem turystycznym jest tu stosunkowo spokojnie, nie ma krzykliwych hoteli “molochów” i barów z fast foodami. Jest za to dużo włoskich restauracji i barów. Oczywiście wszędzie można się napić espresso, do czego gorąco zachęcamy, a Piotrek w szczególności. Ta kawa to jest zupełnie co innego niż napój który jest dostępny w większości miejsc w Polsce. Jak wspominaliśmy, największe zagęszczenie restauracji jest na starym mieście, w szczególności na uliczce Via Carlo Ortolani di Bordonaro, gdzie jest duży wybór restauracji z owocami morza i pizzą, z których przeważająca większość ma tarasy z widokiem na morze.
Jedną z pierwszych kolacji w trakcie wyjazdu jedliśmy w restauracji Locanda del Marinaio i możemy ją polecić – bardzo miła obsługa, dobre wino i przepyszne owoce morza. Klimat nieco bardziej elegancki niż przeciętnie. Jedyna wadą może być cena – za przystawki ,obiad z winem i deser dla 4 dorosłych osób (w pierwszym tygodniu byliśmy z rodzicami Piotrka) plus Nastka zapłaciliśmy około 250 euro, przy przeciętnej cenie około 60-70 euro za naszą trójkę.
Drugim miejscem z zagęszczęniem restauracji jest część promenady najbliżej wejścia do starego miasta. Znajduje się tu kilka restauracji w których można zjeść dobre włoskie jedzenie. Nam najbardziej przypadła do gustu Al Gabbiano – typowo sycylijskie dania, dobre pizze i owoce morza, a także kilku członków obsługi mówiących dobrze po angielsku, co nie jest takie oczywiste :). Cena w miarę przystępna, za dwie przystawki, trzy dania, butelkę wina i kawę zapłacilismy około 70 euro.
Podobnie przypadla nam do gustu restauracja Lunico (zaraz obok Al Gabbiano), oceny na Google ma znacznie gorsze niż Al Gabbiano, ale my trafiliśmy na same smaczne dania i świetną obsługę oraz darmowe espresso:). Polecamy szczególnie pizze, melona z szynką parmeńską i caprese.
Z kawiarni możemy polecić w szczególności Cafe Duomo na Piaza del Duomo pod katedrą. Polecała nam ją już nasza rezydentka w czasie poprzedniego wyjazdu. Można tam wypić kawę, zjeść lody lub granitę. Największym przysmakiem Piotrka był najwyższy wróg każdej diety czyli brioche con gelato. Może się to wydać dziwne, ale nie ma nic lepszego niż lody z sycylijskich pistacji wciśnięte w brioszkę. W porze lunchu można tu też wypić drinka czy zjeść słone przekąski, z których możemy polecić zwłaszcza arancini.
Ok, nie wiem jak wy ale my zgłodnieliśmy 🙂 Z tego wpisu mogłoby wynikać że na Sycylii tylko jedliśmy i piliśmy drinki, ale to nie do końca prawda – w kolejnych wpisach opiszemy co jeszcze można zrobic w Cefalu, a także gdzie w okolicy można się wybrać na wycieczki, najlepiej wynajętym samochodzikiem po krętych włoskich uliczkach 🙂
Ciao!