Sopot – lubię, a wręcz muszę wracać tam gdzie byłam

Długo nas nie było i dziś wracamy tym samym na czym skończyliśmy – Trójmiastem, a dokładnie Sopotem. Sopot jest dla nas trochę jak dom, nic tu nie musimy, wiele znamy i możemy po prostu się zrelaksować. Ja (Asia) mam tak, że wszystko co trudne (a były przed nami wtedy wyzwania, ale o tym w kolejnych wpisach) w towarzystwie naszego Bałtyku staje się prostsze.

Hotel, czyli baza operacyjna przy wakacjach z pracą 😉

Tym razem wybraliśmy hotel Radisson. Spodobał nam się na tyle, że zarezerowaliśmy dwa tygodnie na przyszłe wakacje;).Co możemy powiedzieć o hotelu? Pyszne, różnorodne śniadania (tym razem oboje byliśmy w trybie pracującym więc zdecydowaliśmy się na śniadanie w hotelu), dania w restauracji (korzystaliśmy w czasie lunchu) też bardzo smaczne. Animacje dla dzieci, w tym seanse filmowe. Świetna obsługa, jedynie nie mieliśmy czasu skorzystać ze strefy basenowej i SPA, o tym opowiem za rok. To co nas bardzo urzekło to co czwartkowe koncerty szantowe – rewelacyjny i pomysł i organizacja. Mieliśmy przyjemność posłuchać zespołu “Za horyzontem” z nieszablonowym, kobiecym podejściem do szant.

Restauracja Hotelu Raddison (i ulubiony lunch Piotrka – krewetki + kieliszek białego wina <3)
W oczekiwaniu na koncert


Jedyne co bym osobiście zmieniła w działaniu hotelu to opcję rezerwacji wybranego pokoju. Nasza córka uwielbia dwupoziome pokoje (pewnie dlatego, że na co dzień mieszkamy w parterowym mieszkaniu) i oczywiście można o to poprosić, ale gwarancji nie ma, co przy rezerwacji na rok do przodu według mnie powinno być opcją.

Nasze smaki w Trójmieście

Wiele się nie zmieniło jeśli chodzi o nasze kulinarne wyprawy bo i w tym roku byliśmy u Całego Gawła, U Kucharzy, a w Gdańsku u Bowkego, do którego popłynęliśmy statkiem, a wróciliśmy SKM (to nie był udany dzień dla automatów biletowych). Nie zabrakło też wizyty w naszej ukochanej kawiarni “Las” i gofrów Pod Arkadami jak i kultowego Baru Przystań (Pieczony Halibut jak zwykle 10/10) oraz sushi w Moshi Moshi.

Kawiarnia Las

Jarmark Dominikański, czyli stały punkt programu

Podczas wizyty w Gdańsku odwiedziliśmy ponownie jarmark dominikański. Odczucia te same, nawet jeśli nie robimy dużych zakupów to miło jest prostu popatrzeć na te estetyczne stoiska, w dużej mierze z rękodziełem, a także wspomóc wystawców. To dobra okazja żeby kupić np. prezenty na przyszłość. Nasza córka doskonale takie apele rozumie;) i jarmark opuściła z dwoma kotkami.

Galeria Sztuki w Sopocie – nowe doświadczenie

Nie wiem jak do tego doszło, ale nigdy wcześniej nie byliśmy w Sopockiej Galerii Sztuki i tutaj chciałabym się zatrzymać na dłużej. Byliśmy na dwóch wspaniałych wystawach: “Obrazy, które spadają z nieba” i “Spotkania na brzegu morza” Ewy Kuryłuk, nasza córka była zachwycona wizytą. Strasznie mi się zrobiło smutno, że przesycone plastkiem i brakiem estetyki rozrywki kosztują za jedno wejście dla dziecka zdecydowanie więcej niż bilety dla 4 osób w Galerii (40zł za 3 osoby dorosłe + dziecko za darmo:)). Niestety w Galerii Sztuki było pustawo. Zachęcam Was żebyście tam zaglądali mając okazję. Osoby, które tam pracują są bardzo pomocne i przesymaptyczne. My będziemy wracać na pewno!

Leave a reply:

Site Footer

Sliding Sidebar